Łączna liczba wyświetleń

środa, 21 czerwca 2017

Rozdział 22:Życie za życie.

Lucynka podbiegła do zakrwawionego Michała. Trzymając na kolanach jego głowę mówiła:
-Michał, proszę musisz żyć...-Orlicz patrzył na nią gasnącym wzrokiem.Ona wciąż tuliła go w ramionach i powtarzała:
-musisz żyć... Dla nas! - powiedziała wskazując na swój brzuch. Jednoznacznie dała do zrozumienia że spodziewa się dziecka.
-zawsze będę... przy was...dzięki tobie miałem już wszystko...
-proszę cię wytrzymaj. Karetka już jedzie. - mówiła zapłakana.Michał jednak tylko pocałował jej rękę, jakby na znak pożegnania. Łzy lały się z jej oczu jak oszalałe. Serce biło jej niezwykle szybko.Alex stał obok i piszczał cicho, jego psie serce również rozdzierała rozpacz. Karetka zjawiła się po chwili.Zaraz za nimi pojawił się Rysiek. Niestety,dla Michała było już za późno. Lucyna mdlała z rozpaczy. Rysiek trzymał ją w ramionach.Upadła gdy zabierano ciało Orlicza do kostnicy.
Rok później:
Sprawa podczas której zginął Michał została rozwiązana. Orlicz uzyskał pośmiertne odznaczenie. Podczas pogrzebu płakały tłumy, lecz najbardziej płakała Lucyna czując jakby i dziecko płakało wraz z nią. Tego dnia przypadła pierwsza rocznica śmierci Michała. Lucy przybyła na cmentarz. Stała nad grobem ukochanego trzymając na ręku małego Michała, bo tak właśnie nazwała ich syna. Obok nich stał sprezentowany przez "wujka Rysia" wózek.
-wiesz przemyślałam wszystko, nie chciałam wyjeżdżać lecz... -mówiła patrząc na grób,  po jej policzku spłynęła łza ale kontynuowała - przypomniałam sobie twoje słowa,że zawsze będziesz przy nas..dlatego przeprowadzam się do Warszawy. Zamieszkam narazie z rodzicami...
Lucyna nie wiedziała że cały jej monolog słyszał Rysiek,który teraz już wyszedł z ukrycia wraz z Alexem i pogłaskał przyjaciółkę po ramieniu.
-więc taka jest twoja decyzja..? - powiedział nieco smutny Puchała i wziął małego Michałka na ręce. Lucy nic nie powiedziałam. Po chwili milczenia Rysiu dodał:
-rozumiem cię... Nawet nie wiesz jak bardzo.
Potem spojrzał na synka Lucyny i Michała:
-twój tata był największym bohaterem, twoja mam jest najodważniejszą i najsilniejszą wojowniczką, to był zaszczyt że mogłem ich poznać. - powiedział i w tym samym momencie po jego policzku i po policzku Lucyny spłynęły łzy. Przyjaciel przytulił ją mocno a za ich plecami po cichu samotna pani mówiła prawdę życiową:
"przyjaciel to ktoś kto zna melodie twojego serca. Pomoże Ci ją zaśpiewać kiedy zabraknie ci słów "
                                      KONIEC

poniedziałek, 22 maja 2017

Rozdział 21:świat którego nie znamy..

Jeszcze tej samej nocy Rysiu i Michał zjawili się pod mieszkaniem jednego z pracowników CBŚ.
-Michał po co tu przyjechaliśmy?-spytał zdezorientowany Ryś.
-Walicki jest teraz na urlopie ale jestem pewien że jego dom zawiera poważną dawkę dowodów i to nie tylko w tej sprawie.
-Zwariowałeś?Chcesz się tam włamać?-powie przerażony Rysiek.-wiesz jakie tam są zabezpieczenia.Jeśłi cokolwiek tam jest to on to dokładnie chroni i jeśli nas złapie to będziemy mieć niezłe kłopoty.To szaleństwo!
-Spokojnie.Dobrze wiem że są tam zabezpieczenia i właśnie o to mi chodzi by je uruchomić tyle że w kontrolowany sposób.
Rysiek mimo że nie zbyt rozumiał słowa przyjaciela postanowił zaryzykować.Policjancici przeskoczyli przez płot.Rysiu po niewielkich trudnościach znalazł się po drugiej stronie.
-unikaj wewnętrznej strony podwórka.Tam są kamery.-ostrzegł przyjaciela Michał. Chwilę później rozpoczęli poszukiwanie sposobu na wejście do środka. W końcu Michał znalazł dziurę w zabezpieczeniach
Otworzył okno od jednego z pokoi i obaj panowie znaleźli się w mieszkaniu. Rysiu zapalił latarkę. Znajdowali się w idealnym miejscu, w gabinecie Walickiego.Orlicz znalazł czarną walizkę a w niej dokumenty potwierdzające bliskie powiązania CBŚ z gangsterami. Dokumenty te mogły z łatwością pogrążyć wielu skorumpowanych policjantów.
-nic tu nie ma o Kornackim.
-To logiczne.Walicki jest za "mały".-powiedział orlicz i uruchomił alarm -  Co nie zmienia faktu że jego ludzie zaraz tu będą a ty musisz uciekać. Zabierz tą walizkę i znikaj jasne?
-a ty?
-nic mi nie będzie, zaufaj mi, ty będziesz miał moja kartę przetargową.-Rysiek ufając słowom Michała uciekł. Orlicz natomiast nadal przeszukiwać mieszkanie. Nagle wpadli ochroniarze, mierząc do niego z pistoletu:
-panowie, co tak długo?
-nie ruszaj się! Na kolana! - Michał posłusznie wykonał rozkazy.Jeden z ochroniarzy uderzył Orlicza i przeszukał go. Lecz Michał nie zabrał ze sobą nic.Potem zakuł go w kajdanki.
-spokoje,chce tylko porozmawiać z Panem Walickim.-ochroniarz przystawił mu pistolet do głowy.-Policja się z tobą rozprawi.
-radzę zadzwonić do Walickiego.Chodzi o jego przyszłość a raczej o to czy będzie ją mieć. - groźba Orlicza wywarła wpływ na ochroniarzy, którzy zadzwonili do Walickiego.
-Mam czarną walizkę. - powiedział krótko Michał. Godzinę później w domu pojawił się Walicki.Michał siedział ze skutymi rękami na ziemi.
-Pan komisarz włamywaczem. Nigdy bym się tego nie spodziewał.
-też nie spodziewał bym się paru rzeczy o panu ale chyba nie chce Pan bym zaczął o tym mówić przy... - spojrzał na ochroniarzy.
-dziękuję, chłopcy możecie już nas zostawić poradzę sobie.-zwrócił się Walicki do ochrony.
-ale policja, nie powinien trafić do aresztu.
-to nie wasza sprawa co robię ze swoimi włamywaczami. - powiedział ostro gospodarz a ochroniarze skierowali się do wyjścia.
-chwila! Możecie mnie rozkuć? Strasznie mi nie wygodnie. - mężczyźni na polecenie Walickiego zrobili to i wyszli.
-Czego chcesz? - spytał Orlicza.
-chce wiedzieć wszystko o sprawie Kornackiego. Kto w tym siedzi i dlaczego?
-chcesz mnie pogrążyć? Myślisz że jesteś jedynym cwaniakiem, który ma coś na mnie?
-Mam też coś na innych. Jeśli będziesz współpracować to możliwe że ktoś popatrzy na ciebie "życzliwym okiem". Gdy już wszyscy wpadniecie.
-nie ma takiej opcji! - krzyknął zdenerwowany Konarski. - jutro przywozisz mi walizkę w zamian za dowody. Masz być sam. Jasne?
Michał zawarł umowę z policjantem-gangsterem i wrócił do domu. Gdzie czekała na niego wściekła Lucyna. :
-gdzie ty byłeś? - spytała na przywitanie.
-Lucy spokojnie.
-jakie spokojnie? Wychodzisz po nocach, nic mi nie mówisz, czy ty mi w ogóle ufasz? - spytała ze łzami w oczach.
-oczywiście że tak.
-to dlaczego do cholery nic mi nie mówisz! - krzyknęła wściekła i wyszła z domu trzaskając drzwiami. Michał wyszedł za nią gdy nagle otrzymał telefon.:
-Michał, przepraszam napadli mnie i straciłem walizkę. - powiedział szybko Rysiek. Michał rozejrzał się szybko i zauważył snajpera na dachu, który właśnie strzelił  w stronę Lucyny. Orlicz w ostatniej chwili zasłonił kobietę własnym ciałem i upadł ranny na ziemię...
Po oddanym strzale snajper wyciągnął telefon. :
-Wszystko według planu. - zakomunikował i zniknął..




piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział 20:Wśród serdecznych przyjaciół...

Przypuszczenia Orlicza niestety się sprawdziły,gdy w poniedziałkowy poranek zjawił się na komendzie,zobaczył kilku ludzi z CBŚ.
-Co oni tu robią?-spytał Rysia wchodząc do biura.
-CBŚ?Przyszli zabrać nam sprawę.-powiedział bezradnie Puchała.Lucyna też tylko wzruszyła ramionami.Michał był oburzony:
-Nie...nie mogą!-wyjąkał i szybkim krokiem ruszył w stronę biura komendanta.Wszedł bez pukania.
-Dobrze że Pana widzę-zaczął spokojnie komendant-może pan już przestać zajmować się sprawą śmierci Kornackiego.
-Dlaczego?-spytał Michał mimo że znał już odpowiedź.
-Może pan usiądzie?-zaproponował Komendant wskazując na wolne krzesło obok funkcjonariuszy CBŚ.
-Nie,dziękuję.
-A więc...tę sprawę przejmuje od nas Centralne Biuro Śledcze.To są inspektor Malinowski i młodszy inspektor Miedzianowski-zakomunikował szybko komendant i spuścił oczy jakby zakłopotany.
-Nie macie podstaw!-uniósł się Orlicz zwracając się do siedzących funkcjonariuszy.
-Ależ mamy-powiedział jeden z mężczyzn dając Orliczowi kartkę.Michał przeczytał po czym zaśmiał się ironicznie.Mężczyźni spojrzeli na niego zdezorientowani.
-coś się nie zgadza?
-To dziwne...-powiedział Michał i podszedł do biurka.Funkcjonariusze wciąż patrzyli na Orlicza.-dziwne jest to że przejmujecie najpierw sprawę Drzewieckiego a teraz Kornackiego,bogatego biznesmena.-powiedział Orlicz zbliżając swoją twarz do twarzy siedzącego Malinowskiego.
-I co w tym dziwnego przejmujemy wiele trudnych spraw.-odpowiedział wstając z krzesła z groźną miną.
-Ciekawe że gdy tylko dowiadujecie się o sprawie Kornackiego natychmiast ją zabieracie a sprawy Alfabetycznego seryjnego mordercy nie braliście.Nie wiem o co wam chodzi ale dowiem się.-zagroził Orlicz.Mężczyźni niebezpiecznie zmierzyli się wzrokiem.
-Mamy nakaz przejęcia tej sprawy więc radzę Ci wracać do swoich papierków i nie wtykać nosa w nie swoje sprawy.-Mężczyźni zbliżyli się do siebie w niebezpiecznie bojowych pozycjach,komendant musiał to przerwać:
-Panie Orlicz!-krzyknął-proszę wracać do swojej pracy.-zarządził
-jeszcze się spotkamy.-powiedział Michał,wychodząc rzucił nakaz w stronę Malinowskiego.
-Panów wizyta także już się przedłużyła.-dodał chłodno komendant a funkcjonariusze opuścili biuro.
Michał był wściekły.Wiedział że musi coś zrobić ale nie wiedział co.Opowiedział Ryśkowi i Lucynie o przebiegu spotkania:
-I myślisz że ktoś z CBŚ w tym siedzi?-spytał Rysiu.
-obawiam się że nie jedna osoba.
-Ale jak masz zamiar to udowodnić?-zapytała Lucynka
-Nie wiem.-westchnął bezradnie Komisarz.Gdy komisarze skończyli swoją pracę Michał i Lucyna pojechali do domu bo zbliżał się już wieczór.Michał długo nie mógł zasnąć męczyła go ta sprawa.Gdy zobaczył że Lucyna już zasnęła,wstał z łóżka i wyszedł do przedpokoju.Zadzwonił do Rysia:
-Znalazłem pewien sposób na sprawę Kornackiego ale muszę wiedzieć czy mogę na ciebie liczyć?
-Wiesz że zawsze ci pomogę.-zapewnił go Rysiu.
-A czy jesteś gotowy zaryzykować i zadziałać na granicy a może i ponad prawem?

czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział 19:błędne koło.

Dwa tygodnie temu gdy komisarze jechali na miejscu zbrodni nawet nie podejrzewali że będzie to jedno z najdłuższych i najbardziej wyczerpujących śledztw,szybko okazało się że nie był to wypadek. Ktoś wyrzucił kobietę z mostu wprost pod pędzący pociąg. Komisarze długo nie mogli znaleźć sprawcy a gdy już wszystkie dowody wskazywały na męża ofiary i policja miała go aresztować okazało się że on nie żyje .Śledztwo tkwiło w martwym punkcie. Prędzej wyzdrowiał Orlicz niż śledztwo ruszyło. Komisarze siedzieli w pracy i w skupieniu szukali punktu zaczepienia.Alex przysypiał na swoim posłaniu i jako jedyny miał wolne.Nagle Lucyna wstała od biurka:
-Mam coś!-krzyknęła.Michał i Rysiu podeszli do niej.
-Popatrzcie tylko.Mąż ofiary-kornacki, miał wiele zatargów z mafią.
-tak ale to już wiemy. Nic mu nie udowodniono był wpływowy,miał pieniądze... - wtrącił Puchała.
-tak ale pominęliśmy jedną osobę. Robert Drzewiecki. Jan Kornacki zniszczył mu życie. Miał dobrze prosperującą firmę która splajtowała po wielu prowokacjach. Drzewiecki wylądował na ulicy. Oczywiście Kornackiemu nic nie udowodniono. - wyjaśniła Lucyna.
-i myślisz że to był wystarczający powód. - wątpił Orlicz.
-nie wiem ale zawsze to jakiś trop. - powiedziała Szmidt.Michał uśmiechnął się.
-no co? - spytała podkomisarz patrząc na ukochanego.
-nic, nic mój ty sherlocku. - stwierdził i pocałował ją w czoło wychodząc.
-a ty dokąd? - spytał Rysiu.
-poszukać informacji o Drzewieckim.-wytłumaczył zakładając kurtkę.
-to nie będzie konieczne.-przerwała im zrezygnowana Lucy. - Robert Drzewiecki zaginął dwa miesiące temu i uznano go za martwego. - dodała.
-a ciało? - powiedział z zainteresowaniem Michał i zaczął ściągać kurtkę.
-nie mam tu żadnych informacji. W ogóle dziwnie mało akt o tej sprawie. Właściwie tylko ta wzmianka. - zdziwiła się kobieta.
-no tak, tę sprawę przejęło CBŚ. - wyjaśnił Michał i wybrał pewien numer na telefonie. Rysiu i Lucyna patrzyli na niego zdezorientowani. Po chwili komisarz skończył rozmowę i skierował się do wyjścia.
-można wiedzieć gdzie idziesz? - spytała Lucy.
-muszę wyjść na chwilę. - stwierdził Orlicz i zbliżył się do Lucyny. Ta jednak odsunęła się obrażona że ukochany nie chce jej nic powiedzieć.
-mamy pracę - przywołała go do porządku.
-właśnie idę pracować. - szepnął jej na ucho i skradł causa. Potem wyszedł szybkim krokiem. Szedł na spotkanie z dawną znajomą z CBŚ ale nie chciał wzbudzać zazdrości Lucyny i nic jej nie powiedział.Alex siedział obok Pana on jedyny wiedział o spotkaniu. Powoli zbliżała się pora obiadowa. Na Łódzkich ulicach "godziny szczytu". Nic dziwnego że komisarz się spóźnił. Spotkali się w barze niedaleko jednego z najlepszych w Łodzi hoteli. Większość aut wyglądało jak limuzyny i na pewno były warte więcej niż roczna pensja Orlicza.
-Alex, lepiej niczego nie dotykaj - ostrzegł Orlicz psa.Alex popatrzył na niego jakby rozumiał. Weszli do baru.
-cześć Aniu. - powiedział na przywitanie Michał.
-o jaką sprawę chodzi? - spytała młoda i atrakcyjna blondynka.
-śmierć Roberta Drzewieckiego.
-to grubsza sprawa... Nie radzę Ci w tym grzebać. -powiedziała kobieta i podniosła się by wyjść.
-nie rozumiesz, on może być powiązany z naszym śledztwem-powiedział Orlicz.
-jakie to śledztwo? W jakiej sprawie? - spytała Anna.
-zginął... -Michał zaczął nieufnie-Jan Kornacki i jego żona.
-jak to prowadzicie tą sprawę?! - omal nie krzyknęła wzburzona kobieta.
-tak ale nie rozumiem dlaczego tak cię to dziwi przecież to zwykłe śledztwo. - próbował załagodzić Michał
-nie ważne, śpiesze się przepraszam, spotkajmy się kiedy indziej-zakonczyła szybko. Michał teraz już wiedział że CBŚ będzie chciało odebrać im tę sprawę. Nie wiedział tylko dlaczego tak bardzo zależy im na utajnieniu śledztwa...

sobota, 4 czerwca 2016

Rozdział 18:Niespodzianka

Lucyna wróciła do domu zapłakana.Doskonale wiedziała dlaczego ją odtrącił ale jednocześnie było jej tak cholernie żal.Michał z każdym dniem stawał się co raz większą częścią jej świata powoli układała sobie w głowie ich wspólną przyszłość.Nie przewidziała tylko jednego...że on może wcale nie chcieć być częścią jej życia.Wiedziała jednocześnie że ta sytuacja,że to wszystko jej wina i że zaprzepaściła szansę na związek.Walcząc z myślami otworzyła butelkę wina.Nalała sobie kieliszek.Nawet nie zauważyła kiedy wypiła całą butelkę.Jej krok stał się chwiejny więc postanowiła siedzieć na kanapie.Około północy zalana łzami i zamroczona alkoholem usnęła.Michał tymczasem próbował zasnąć w szpitalu.Podświadomie tęsknił za Lucy.Chciałby ją mieć przy sobie.Wiedział jednak że zbyt mocno nadszarpnęła jego zaufanie i z tą myślą już prawie zasypiał gdy nagle jego oczy otwierały się z myślą.Oszalałeś?To miłość twojego życia!Ratuj to!W ten sposób mijała im cała noc.Następnego dnia Michał miał być wypisany ze szpitala.Około godziny 12 otrzymał wypis i opuścił w końcu mury szpitala.Oczywiście nie o własnych siłach.Jego przyjaciółkami na jakiś czas stały się kule.Rysiu obiecał zawieść go do domu.Spóźnił się ale w końcu dojechał:
-wsiadaj.-zawołał wesoło otwierając mu drzwi od auta.
-dzięki Ryś.-powiedział Michał nieudolnie próbując wsiąść do samochodu.
Rysiek zawiózł go do domu.Tam już czekała na niego miła niespodzianka.Dom był pięknie wystrojony balonami i kokardkami.Nad drzwiami widniał napis:WITAJ W DOMU.Alex pierwszy podbiegł do pana by go przywitać.W mieszkaniu byli też Leon,Lucyna,Beata i Klaudusia.
-A co tu się dzieje?Prezydenta oczekujemy?-zażartował Michał z podziwem patrząc na dekoracje.
-już się tak nie wychwalaj do prezydenta to ci daleko.-powiedział z uśmiechem Leon-witaj w domu bohaterze-Dodał po chwili.Rozpoczęło się krótkie przyjęcie.Wszyscy świetnie się bawili z wyjątkiem Lucyny,która stała w pełni zadumana i nieobecna.Wyszła jako pierwsza już po godzinie.Oczywiście inni goście też nie chcieli Michała męczyć więc też szybko poszli.Michał doskonale widział zachowanie Lucyny.Było mu jej ogromnie żal ale jednocześnie sam nie wiedział co czuje.Niewiele myśląc,choć zbliżał się już wieczór wyszedł z domu.Lucyna tymczasem właśnie wróciła do domu.Była załamana.Znów sięgnęła  po alkohol i postanowiła uleczyć swoje smutki.Siedziała na krześle w kuchni i myślała.Nagle wyciągnęła z biurka wydrukowane wypowiedzenie.
-Tak,to będzie najlepsze rozwiązanie.-powiedziała do siebie po cichu.Na samą myśl o odejściu z jej oczu popłynęły łzy.Otarła je rozmazując sobie makijaż.Nagle usłyszała dzwonek do drzwi.Odłożyła więc szybko kartkę na stół i poszła otworzyć.Nawet nie spojrzała przez wizjer kto przyszedł po prostu otworzyła drzwi.Przed jej domem stał Orlicz z Alexem.:
-Co ty tu robisz?-powiedziała udając że wszystko w porządku i próbując ukryć łzy.
-Może zrobię błąd,może będę tego cholernie żałował ale jedno jest pewne będę żałował że nie spróbowałem.-Stwierdził Michał i przybliżył twarzy do twarzy Lucyny.
-Kocham cię-wyszeptała Lucyna i pocałowała go namiętnie.Weszli do mieszkania.Rano Lucyna obudziła się szczęśliwa.W swoim domu miała mężczyznę swojego życia.Michał krzątał się po kuchni próbując nieudolnie zrobić kawę.Lucyna słysząc rumor w końcu wstała i ruszyła na pomoc ukochanemu.:
-Przepraszam obudziłem cię?Chciałem zrobić kawę ale zapomniałem że nie jestem do końca sprawny.-powiedział i pocałował Lucy na "dzień dobry".
-Usiądź ja dokończę-stwierdziła Lucyna ze szczerym uśmiechem na twarzy.
-Naprawdę bycie kaleką jest bardzo...-przerwał bo zobaczył leżące na stole wypowiedzenie-Lucuś co to jest?-powiedział lekko marszcząc brwi.
-a to.-zaczęła odwracając się i spoglądając na kartkę.-to już nieaktualne.
-Już?Ty chciałaś odejść?
-Nie wiedziałam co mam robić.Byłam załamana.Nie mogłabym ...drugi raz bym tego nie zniosła.-powiedziała a Michał przyciągnął do siebie i przytulił potem przedarł kartkę.
-teraz już jest nieaktualne.-dodał.
-Muszę iść do pracy.-stwierdziła lekko odpychając Michała,który zaczął całować ją po szyi-teraz!-dodała po chwili i poszła do łazienki.Michał miał urlop ale nie zamierzał siedzieć w domu.Nim Lucyna wróciła z łazienki w domu nie było już ani Orlicza ani Alexa.Szmidt nie miała czasu się nad tym zastanawiać i szybko wyszła z domu.W pracy czekała na nią kolejna niespodzianka.Gdy weszła do biura zobaczyła pracujących:
Rysia,Beatkę i...Michała!
-Przepraszam bardzo co ty tu robisz?Czy ty przypadkiem nie masz urlopu?-powiedziała z miną surowej mamy,która karci dziecko.
-Wiesz że nie mogę siedzieć bezczynnie więc...
-miałeś odpoczywać.
-przecież nie robię nic strasznego to tylko papiery.Na akcję nie będę jeździł-uśmiechnął się lekko.
-No jeszcze tylko tego by brakowało.-Dalej mówiła Lucy.
-Widzę że wszytko u was w porządku.-wtrącił Rysiu-Jak stare dobre małżeństwo.-dodał wychodząc z kubkiem po kawę.
-powiedziałeś mu?-szepnęła Lucy do Orlicza.
-Nie.Czekałem na ciebie.-również szepnął Komisarz.
-O czym miał mi powiedzieć?-wtrącił Ryś,który niespodziewanie wrócił.
-Ty nie miałeś robić kawy.-zmieni temat Orlicz.
-Beatka się tym zajmie ale wracając to czego mi nie powiedzieliście?Bo jeśli chodzi wam o to że jesteście razem to...
-Co?-powiedzieli prawie równocześnie Michał i Lucyna.
-No co.Przyciągacie się jak magnes więc nie dziwcie się że każdy to zauważa z resztą nie macie się z czym kryć.-powiedział Rysiu-no a teraz wracajmy do pracy.-zarządził i jakby na jego sygnał nagle rozdzwonił się telefon wyzywający komisarzy do kolejnej akcji.Tym razem:śmierć na torach wyglądająca na zwykły wypadek ale co jeśli okaże się okrutnym mordem?

środa, 4 maja 2016

Rozdział 17:"Będę na ciebie czekać"

Lucyna właśnie wyszła z łazienki,ubrana w szlafrok,włosy związane ręcznikiem.Była bardzo zmęczona.Weszła do pokoju i zaczęła szukać czegoś na półce z dokumentami,obok stało zdjęcie.Mimowolnym ruchem ręki zrzuciła zdjęcie na podłogę.Szklana ramka niestety się stłukła.Szybko podniosła fotografię na której widniał cały ich zespół:Ona,Rysiek,Alex i Michał.Usiadła na skraju kanapy ciągle wpatrując się w fotografię.Na samo wspomnienie ich najlepszych czasów na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Znikał on jednak zaraz po tym gdy jej myśli powracały do tego feralnego dnia gdy w jej domu pojawił się "Jacek". Gdyby tylko mogła cofnąć czas... Ale nie mogła! Jedyne co mogła zrobić to czekać i wierzyć że wszystko się ułoży. Miała wrażenie że z każdą chwilą co raz bardziej kocha Michała, że... Jej przemyślenia przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się numer Ryśka. Lucyna z lekkim niepokojem odebrała.
-tak, słucham.
-Przyjedź do szpitala. - zakomunikował szybko i rozłączył się.
-Ale Rysiu o co chodzi? Co z Michałem? - pytała ale połączenie już się urwało. Nie wiele myśląc.Zrzuciła z głowy ręcznik, ubrała się i wyszła z domu. Przez jej głowę przebiegały najczarniejsze myśli. Jechała co raz szybciej. Niedługo potem była już przed szpitalem. W mgnieniu oka weszła do środka.Pobiegła do sali Michała. Kiedy otworzyła drzwi, zamiast Orlicza zobaczyła puste łóżko! Wyszła z sali myśląc na wpół przytomnie.Zauważyła na korytarzu Leona. Siedział spokojnie i czytał gazetę. Podeszła do niego i spoglądając załzawionymi oczami spytała :
-stało się coś złego?
-jeśli pytasz czy ktoś umarł to tak. - powiedział spokojnie a Lucyna prawie zaczęła płakać jak dziecko. - nasz Jacek nie  żyje, popełnił samobójstwo w więzieniu. - dodał Leon.
-a Michał?-Krzyknęła
-a co ma być? Obudził się więc już nie jestem nim zainteresowany.-żartował jak zawsze Berger.
-to gdzie jest teraz?
-zabrali go na badania czy coś.
Lucyna postanowiła pójść do sali Michała i tam poczekać. Zanim tam doszła musiała uporać się z Alexem, który koniecznie chciał wejść do swego pana. Odwiozła go do swojego domu. Gdy wróciła od razu skierowała się do sali Orlicza. Gdy zobaczyła go rozmawiajacego z Rysiem łzy spłynęły jej po policzkach. Puchała postanowił zostawić ich samych.
-dlaczego płaczesz? - spytał, z nie małym nadal trudem, Michał.
-bo pewien wariat nieźle mnie przestraszył.
-powiedz mi kto to jutra nie dożyje.
-wolałabym jednak żeby żył. - dodała nieśmiało.Poźniej spuściła wzrok w ziemię.
-tak bardzo się o ciebie bałam... - zaczęła.
-wiem-powiedział chwytając ją za rękę - wiem wszystko. - uśmiechnął się lekko a Lucyna zbliżyła twarz do jego twarzy i pocałowała go namiętnie.Wiedziała już że słyszał każde jej słowo i postanowiła zaryzykować.Michał odwzajemnił co prawda jej pocałunek ale w jego oczach było coś innego.
-Lucynko zaczekaj.-przerwał jej nagle.-daj mi trochę czasu.Muszę wszystko przemyśleć.-powiedział dość poważnym tonem.Lucyna wlepiła wzrok w ścianę.Tego właśnie się obawiała że Michał ją odrzuci.
-Będę na ciebie czekać-szepnęła mu do ucha i musnęła palcami po jego twarzy.Potem skierowała się do drzwi i zniknęła za rogiem.Michał położył ciężką głowę na poduszkę.Był bardzo zmęczony ale to nie tylko zmęczenie.Czuł ogromny mętlik w głowie.Niedługo potem zasnął.Ranek przyszedł dość szybko.Michał obudził się i spojrzał w okno.Wiedział że jeszcze dużo czasu minie zanim wyjdzie na powietrze.Miał za to wiele czasu na przemyślenia,przerwał mu je dopiero stały gość Rysiek.
-Cześć.-powiedział wesoło.
-Hej.-odpowiedział Orlicz.Chciał o coś spytać ale nie zdążył gdyż do sali wbiegł Alex.Michał był mile zaskoczony:
-Brachu,co ty tu robisz?-powiedział głaszcząc psa.Po chwili zabawy Rysiek zarządził:
-Alex wychodzisz bo pani pielęgniarka mnie zamorduje.-powiedział z uśmiechem.Alex był tak zadowolony z siebie że gdy wychodził duma nadal rozpierała jego psie serce.Rysiek zabrał go do domu.Michał jednak długo się nie nudził do jego sali wszedł Leon:
-Ty,tutaj?-powiedział na przywitanie.
-czasami warto pogadać z kimś żywym a od kiedy ciebie nie ma jakoś rzadko mnie ktoś odwiedza.-żartował jak zawsze z kamienną twarzą.Chwilę pogawędzili.W końcu Berger spytał:
-A jak z Lucyną i Ryśkiem?Dogadujecie się?-spytał wiedział że po tej aferze nie wszystko może być w porządku.Michał chwilowo milczał aż w końcu zaczął:
-ciężko mi wrócić do tego co było kiedyś...Ostatecznie nie uwierzyli mi tylko temu...-Michał na samo jego wspomnienie spochmurniał.
-to koniec przyjaźni?
-Moje relacje z jednym z nich na pewno się zmienią.-stwierdził tajemniczo Michał.Oczywiście miał na myśli Lucynę ale sam jeszcze nie wiedział jak te relacje mają się zmienić.

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 16:"Nie opuszczaj mnie bo cię kocham"

Lucyna omal nie upadła.Rysiek podtrzymał ją i pomógł usiąść na krześle obok.Sam był w równie wielkim szoku na szczęście po chwili znów odezwał się lekarz:
-Po niedługim czasie udało nam się jednak przywrócić funkcje życiowe.Jego stan jest nadal bardzo ciężki.
-Ale żyje!-odetchnęła z ulgą Lucy i aż podniosła się z krzesła.
-jest w śpiączce i ja naprawdę nie mogę państwu niczego zagwarantować.Miejmy nadzieję że będzie żył...-powiedział doktor na odchodne.Rysiek usiadł obok Lucyny.Oparł ciężką głowę o zimną,twardą ścianę.Po chwili spojrzał na Lucynę.Po jej delikatnym policzku spływała mała łza,tuż za nią goniła ją kolejna:
-Lucynko...-odezwał się unosząc głowę.Otarł ręką łzy z jej twarzy.-Nie płacz.On żyje wciąż walczy i wyjdzie z tego zobaczysz.-pocieszał ją przyjaciel.
-Wiem tylko...-zaczęła nieskładnie.-Gdy lekarz wyszedł ja...myślałam że on...że Michał...-urwała bo teraz łzy zalały jej twarz.Rysiek przytulił ją mocno.:
-Ciii...nie bój się!Michał przeżyje,musi.-mówił pełnym ufności głosem.Alex chodził i cicho skomlał.Jego psi instynkt doskonale wyczuwał co się dzieje.Bał się o swojego pana.Jego oczy przepełniał wielki smutek.Wkrótce Lucyna wróciła do swojej sali.Nadszedł wieczór.Rysiek wrócił do domu,musiał zająć się dziećmi,zabrał ze sobą Alexa.Lucyna,wyczerpana przygodami dnia,zasnęła.Jej sen nie był jednak spokojny.W środku nocy obudziła się zalana potem.Omal nie zaczęła krzyczeć.Przez całą noc prześladował ją jeden sen,który przedstawiał śmierć Michała!W końcu jednak nadszedł ranek.Wstała z łóżka szybko i udała się pod salę gdzie przebywał Michał.Zatrzymał ją lekarz:
-Proszę pani nie wolno pani tu wchodzić.Po za tym dlaczego pani nie leży w sali.-zaczął szybko.
-Nie ruszę się stąd dopóki go nie zobaczę.-odparła stanowczo.
-Nie może pani tam wejść.-protestował doktor.
-Muszę.-twierdziła uparcie.Spojrzała załzawionymi oczami na lekarza aż w końcu mężczyzna zmiękł.
-5 minut!-odrzekł i odszedł.
-dziękuję-krzyknęła za nim zmuszając się na lekki uśmiech.Po chwili otworzyła drzwi do sali.Michał leżał pośród dziesiątek kabli,podłączony do jakiejś aparatury.Był zupełnie bezbronny,bezwładny,nieprzytomny.Lucyna nigdy nie widziała go w takim stanie.Na jej smutnej twarzy pojawiła się nutka radości.W jej myślach wciąż krążyły bowiem słowa Ryśka:"On żyje i wciąż walczy..."
Podeszła do łóżka i usiadła na krześle obok:
-Wiem że to moja wina.Próbowałeś mi pomóc.Chronić mnie...a ja...ja ci nie wierzyłam.Przepraszam-wyszeptała smutno.-tak cholernie się o ciebie boję.Chciałam ci tylko powiedzieć...-jej monolog przerwała solidna dawka łez.Chwilę zajęło jej pozbieranie myśli na nowo:
-Nie opuszczaj mnie bo...bo cię kocham.-Powiedziała pewnym głosem.Chyba od dawna nie była niczego tak pewna jak teraz.Bała się że straci wielką miłość ale wiedziała już co czuje.Nie długo musiała wyjść z sali.
Po dwóch dniach Lucyna została wypisana ze szpitala a stan Michała lekko się poprawił więc kobieta znów ubłagała lekarza by mogła wejść do sali Michała.Kiedy podążała w tamtym kierunku natknęła się na niemiłą niespodziankę.Na jej drodze stanęła młoda,szczupła kobieta.Od razu zaatakowała Lucynę:
-Co ty sobie wyobrażasz?Po co tu przyszłaś?-krzyknęła wściekła.
-Ja nie będę z panią rozmawiać.Kim pani jest?-powiedziała zdezorientowana kobieta.
-Jestem siostrą Michała!
-słucham?-spytała zszokowana Lucyna.
-Wiem że Michał jest tu przez ciebie i wiem że jesteś źródłem jego wszystkich ostatnich kłopotów więc lepiej będzie dla ciebie jeśli już stąd pójdziesz!-krzyknęła kobieta.Zaskoczona Lucyna nic nie odpowiedziała i wyszła ze szpitala.Przed budynkiem wpadła na Ryśka:
-Lucy,byłaś u Michała?Co z nim?-zasypał ją natychmiast pytaniami.
-nie powinnam tu przychodzić.To wszystko moja wina!-powiedziała rozżalonym głosem i poszła w stronę parku.Rysiek zatrzymał ją.
-Poczekaj.To była jego decyzja.Ty nie jesteś winna.
-jestem!-odparła przez łzy.-To ja powinnam tam leżeć!On wiedział od początku,wiedział a ja mu nie uwierzyłam!Zakochana idiotka!-mówiła załamana.
-On nie będzie miał ci tego za złe,zobaczysz gdy się obudzi-powiedział spokojnym głosem.
-Tak bardzo bym chciała abyś miał racje.-powiedziała z nutką nadziei w głosie.
-Pojadę teraz do domu,wezmę prysznic i odpocznę,proszę zadzwoń do mnie jeśli cokolwiek się zmieni.-powiedziała do Ryśka.On przytulił ją raz jeszcze obiecał że zadzwoni w razie potrzeby i poszedł do szpitala.Wówczas oboje jeszcze nie wiedzieli że już niedługo stan Michała ulegnie diametralnej zmianie...